Różnie plączą się w życiu ścieżki. Bizmut od jakiegoś czas urzędował już w nowym domku podbijając serca swoich opiekunów i wszystko wskazywało na to, że zostanie tam jako jedynak… ale jednak nie. Tęsknota za towarzystwem bardzo mu doskwierała. Kiedy usłyszał o tym jego brat niewiele myśląc spakował manatki i przeprowadził się pod ten sam adres zamieszkania. Chłopcy dogadali się niemal natychmiast, w końcu co rodzina, to rodzina. Tak oto Beryl i Bizmut, nasi dwaj chemiczni chłopcy, odnaleźli swoje wspólne miejsce na ziemi i ludzi, którym mogą odpłacać swoją bezgraniczną miłością i przywiązaniem, za ich miłość.
W ten sposób w domu została tylko stała ekipa futrzaków. Brak już tupotu małych łapek, nikt nie podgryza palców wystających spod kołdry, nie szaleje w pogoni za piórkiem (no dobrze, jest komu szaleć, w końcu trochę ćwiczeń jest potrzebnych do zachowania formy ;)). Ale natura nie znosi próżni… o tym jednak kiedy indziej.